14 maja 2009

Nocne ciastko

Ciemna noc, paprochy zasnęły synchronicznie w momencie zgasu światła, my pogadalim horyzontalnie i też już prawie śpimy.
Ale byłoby zbyt piełknie.

- Jestem głodna.

- Ja też. Śpij już.
- Głodna jestem, muszę coś zjeść!
- O nie, to ja specjalnie dla ciebie zrezygnowałem z kolacji, żeby być w łóżku szybciej.
- No nie zasnę jak jestem głodna.
- Śpij.
No dobra, może zasnę jednak, tak mi się wychodzić nie chce spod kołdry. No i paprochy się mogą rozbudzić, a wtedy to koniec. Jedna owca, druga owca, trzecia owca... W życiu, kurde! Wyskakuję z łóżka, biegnę do kuchni, wpycham ciastko do buzi, przybiegam z powrotem, wskakuję pod kołdrę, pięć sekund.
- Co ty robisz?
- ...
- Gdzie byłaś?
- ...
- Jadłaś coś!
- ...
- CIASTKO ZJADŁAŚ!
Hehe, loooser, ja mam ciastko, a ty nie. Pełną buzię ciastka.
- I co, może pójdziesz zęby umyć drugi raz?
Kręcę głową, że nie. (Nie mogę mówić, bo mam ciastko w buzi.)
- Czy ty nie oglądałaś "Było sobie życie"?! Jak się je słodkie, a potem nie myje zębów, to spadają takie worki cukru i te robaki je rozładowują i tak się psują zęby!
Najpierw długo cisza....... i wtedy zaczynam chrupać moje ciastko.
To był zamierzony efekt. Rozpocząć hałaśliwe miażdżenie szczękami w najlepszym momencie.

No, mogę mówić.
- Nie robaki, tylko bakterie. Jak moi współlokatorzy z Łaziennej.

Bo przez jakiś czas na studiach wynajmowałam mieszkanie z parą, która była podobna do tych dwóch złych bakterii z "Było sobie życie".

(A potem i tak wstałam jeszcze raz, żeby sobie kanapkę zrobić...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz