26 lipca 2010

Pan koleżka

Spośród kilku rowerzystów, którzy powtarzają się każdego dnia na mojej ścieżce do lub z pracy jest pewien koleżka, który w odróżnieniu od pozostałych objawia się zawsze dokładnie w tym samym punkcie. Reszta oscyluje wokół kilkunastu metrów granicy błędu, wynikającego z tego, kto z nas się danego dnia trochę bardziej spóźnia. Ale on niewzruszenie trwa na swym posterunku. W zależności od pogody ma parasolkę albo nie. Nie wymusza pierwszeństwa. Uśmiecha się. Uwielbiam go.

Oto on! Osobnik, dzięki któremu mój świat jest uporządkowany jak w Truman Show:


2 komentarze:

  1. Dziewczyno , no jakim Ty jezykiem operujesz!!?
    ...no wysmienicie się czytajacym;)

    pytanie retoryczne to było;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie Truman Show? To mi przypomina Irvinga raczej :D

    OdpowiedzUsuń