12 lipca 2010

Zęby na urlopie

Nastał sezon urlopowy, w związku z czym - mimo że ja się na razie nigdzie nie wybieram - relaksu zaznają me biedne uszy. Na urlop wybyła bowiem moja osobista Viola/Wiola/Violetta*. Istnieje więc realna szansa na to, że nie tylko małżowiny jako sam narząd odbierający, ale także nadszarpnięty codziennością system przetwarzający będą miały półtoratygodniowe wakacje.
Nie do wiary - przez tyle dni nie usłyszę żadnego zamkłam, ściągłam, wyciągłam, przeglądłam, przygotowywuje, rozpakowywuje, ani notorycznego wziąść. Nie nadciągną żadne ołowiowe chmury, nikt nie obudzi się z palcem w nocniku, ani nie będzie musiał sprawdzać, co tam w trawie słychać. Nie dowiem się, że jeden na drugiego coś spchnął ani że reszcie to umkło. Może to wszystko dlatego, że na ślubnych portretach zawsze są wszyscy tacy zadumieni, mimo że to przecież dziesiąta woda po kądzieli. Za takie coś można zapłacić, jeśli to nie jest jakaś horyzontalna cena, chociaż dla mnie to jest absurdujące! Ale i tak ja się z tego uśmiecham.
Tak naprawdę to ja się mogę uśmiechać z tej Violi, bo jej jakiś bystrzak pisze dialogi, natomiast lista dialogowa Loli przyprawia mnie nie o uśmiech, a o regularny ból zębów. Zwłaszcza że - jak mnie oświeciła - są to... uwaga... regionalizmy. Do dziś zbieram szczękę z parkietu.

* Telewizora nie posiadam od lat ośmiu z okładem, stąd pewności nie mam co do prawidłowej wersji imienia bohaterki, doniesiono mi jednakowoż, że moja Lola ma swój serialowy odpowiednik.

1 komentarz:

  1. no to tylko dobrym starym zwyczajem należałoby założyć zeszyt cytatów tudzież złotych myśli i te perełki skrzętnie do lamusa zbierać! niech żyje viola! i niech żyją wakacje!

    OdpowiedzUsuń