20 lipca 2012

Paździerz

Po jednej z wizyt na ojcowiźnie przywożę znalezionego i odkopanego z zamierzchłości pieska-poduszkę. Kładę między nasze dwie poduchy do spania.
M wącha go i orzeka: 
- Kojarzy mi się z wsią.
- Spadaj!
- No co?! Przecież to nic negatywnego. Zwykła jednostka administracyjna.
- Trzeba go jakoś nazwać.
- Będzie miał na imię... Paździerz.

Paździerz jest wyposażony w dwa sznurki, którymi można go związać tworząc kształt pieska. Po pierwszej nocy budzi się bez sznurków, zostają odgryzione brutalnie i po kryjomu. Wymemłane sterczące kikuty nie nadają się do zrobienia pieska, funkcjonuje więc wyłącznie w wersji rozpłaszczonej, jak latająca wiewiórka. Ponieważ jest miękki - czasem łapki oprawców w ramach zadośćuczynienia robią mu masaż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz