6 stycznia 2010

Miśka


Tramwajowe matki z córką podsłuchy. Matka jak matka - trochę zmęczona, do młodej mówi
Miśka. Córka - mały podły potwór, gimnazjalistka, nosowy pretensjonalny głos przeciągający samogłoski.
Miśka relacjonuje dzień w szkole - same narzekania i obgadywanie wszystkich jak leci. A ten to taki i owaki, a tamta jeszcze gorsza, a Sebastian to ma dysgrafię, no móóówię ci jak on bazgroli.
- Miśka, powiedz chociaż jedną pozytywną rzecz.
- Ewka się obcięła. Ale wiesz co? Jeszcze gorzej wygląda.
- Pozytywną, coś na plus, no?
- Chyba nie zaproszę Marzeny na urodziny. Ona zawsze takie brzydkie prezenty przynosi.
- Jezu, Miśka, przecież nie dla prezentów się gości zaprasza! Lepiej jak nie zrobisz żadnych urodzin.
- Nie zabronisz mi! (po chwili): Przynajmniej ojca mam normalnego.
- Tak? A na szampon ci dał i na odżywkę?
- Pfff, 7 złotych...
(dzwoni telefon młodej) Rozmowa typu "Coo? Noo. Doobra. Coo? Z mamą jadę do kerfura. Noo. Potem zadzwonię."
- Kto to był?
- (z obrzydzeniem i megaznudzeniem): Sandra.
- No i co chciała?
- Żeby na obóz z nią jechać.
- Jaki obóz? Teraz czy latem?
- No latem przecież.
- No to fajnie, jedź na obóz.
- Nie chcę z nią jechać.
- Czemu?!
- Znowu będzie tak jak ostatnio, pokłócimy się i nie będzie się do mnie odzywać przez trzy miesiące.
- Jezu, Miśka, czy ty nie masz ani jednej koleżanki, z którą byś się w kółko nie kłóciła?
- (długa chwila namysłu): Mam.
- ?
- Ciebie, hyhy! (że to taki żart niby)
- Na obóz nie chcesz jechać, to co będziesz robić w wakacje?
- No przecież jadę na kolonie!
- Gdzie?
- No do Włoch przecież. Tata się już zgodził.
- To jakiś obóz językowy?
- Nie, zwykłe kolonie.
- Lepiej, żebyś pojechała na obóz językowy.
- No ale przecież to jest do Włoch, nie? Więc jak językowy.
- A ile to kosztuje?
- 1800
- ILE?! ... A zresztą, jak ci ojciec fundnie, to jedź sobie do Włoch.
(po chwili): Miśka, możesz jechać na te kolonie pod warunkiem, że pojedziesz też ze mną do Wisły.
- O nieee, nie chcę.
- No pojedź ze mną, ja się boję tam sama spać i po lesie chodzić.
- Nieee, mamooo... (znowu to obrzydzenie w głosie)
- Ale czemu nie chcesz jechać do Wisły?
- (tonem przekazującym najoczywistszą oczywistość): Bo tam nie ma SKLEPÓW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz