1 lipca 2009

Same plusy

Paprochy jadą na wakacje. Do swojego starszego kumpla z ogrodem. Pandzia jak zwykle schowa się za kanapę i przez jakieś trzy dni będzie tam sobie w smutku gruchać jak gołąb, że jest taka biedna biedna biedna i jakiś potwór ją zaczepia i to jest niesprawiedliwe i się zabiję i ucieknę z domu i wszyscy będą mnie żałować. Ale zabieram jej najukochańszą zebrę na pociechę. Bez zebry ani rusz, bo by dopiero były lamenty. Za to mała waleczna Fila będzie się starała zdezorientowanego Kazika ustawiać niżej w hierarchii, mimo że gabarytowo i prawem własności do rewiru powinien stać na samym czubku. Ale on jest bezjajeczny i na diecie i w ogóle daje się robić w bambuko, a ona jest z piekła rodem i nie wytłumaczysz, że w gościach należy zachowywać się kulturalnie.
Poza niekwestionowaną atrakcją w postaci Kazika, puchate mieszczuchy z wielkomiejskiego czwartego piętra będą miały przez dwa tygodnie trawę, drzewko, miejsce do hasania i inne wiejskie przyjemności. Aż im zazdraszczam.

Wyczytałam twierdzenie pewnego neurologa z uniwersytetu w Minnesocie: "Ludzi, którzy posiadają koty charakteryzuje łagodna, tolerancyjna osobowość, ponieważ zwierzęta te nie dostosowują się do niczyich oczekiwań, ale robią to, co chcą."
Jeśli dobrze wnioskuję, wynika z tego, że to niby ja mam łagodną, tolerancyjną osobowość. No patrz pan, kto by pomyślał.
Według tego samego uczonego właściciele kotów 40% rzadziej umierają na zawał. M wysunął hipotezę, że to raczej właśnie przez koty można dostać tego zawału. No niby codziennie coś po tobie skacze o piątej nad ranem i wciska ci mokronosa w ucho, a czasem budzisz się ze szramą na poliku, bo śmiałeś spać na przecięciu współrzędnych wyznaczonych na gonitwę, ale żeby od razu zawał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz