Niedźwiedziowe kupy na szlaku. Pnie poorane misiowymi pazurami. Poranna rosa na namiocie. C i s z a. Mleczna droga każdego wieczora. Odciski i głęboka świadomość istnienia ścięgna Achillesa. Skoki pod niebo. TAKIE widoki. Orły nad głową. Ogniska. Świerszcze, koty i hucuły.
Po raz szósty się przekonuję, jak bardzo chcę tam mieszkać...
Dla odmiany od dziewięciogodzinnych maratonów z pełnym ekwipunkiem po bieszczadzkich lasach spędzamy cały jeden dzień w bacówce. Na szczęście od rana pada, więc mamy pretekst. Jedyna wycieczka, jaką robimy tego dnia, to zejście do wioski po gazety. Poza tym herbata, błogosławione nicnierobienie, spokój i rekonwalescencja dolnych kończyn.
A jak gazety się kończą, to gramy w statki.
- Które mi już zatopiłeś?
- Trzy jednomasztowce, trójmasztowca, dwa dwumasztowce, ...
- DWA dwumasztowce?
- No.
- Które?
- F1-G1, ...
- Tę dwójkę na F1-G1 mi zatopiłeś?!
- A co, to był twój ulubiony?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz