Fila ma nowe hobby. Na dźwięk budzika przybiega, wskakuje mi na klatę i błyskawicznie zasypia. Albo przynajmniej udaje, że śpi. Po siedmiu minutach zadrzemkowany budzik odzywa się na nowo, mała się przeciąga, robi MIŁ, zmienia pozycję i śpi dalej.
Dlatego się do pracy spóźniam.
Bo mija kolejne siedem minut i kolejne, ale nie mogę przecież tak po prostu strzepnąć paprocha i sobie wstać. Zwłaszcza że uruchamiają jej się trybiki, a w odpowiedzi na pytanie "no co?" daje mi noska w noska.
Pożreć to za mało.
19 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam tak samo! To okropne (bo się spóźniam) i wspaniałe (bo uwielbiam te poranne czułości mojego kota) :)
OdpowiedzUsuń